26 stycznia 2023, 16:46
Dzisiaj stało się co się stało i już się nie odstanie. Uczucie beznadziejności i fala smutku. Najpierw ogarnęła mnie euforia, po czym jak grom z ciemnego nieba napłynęła cała zgraja pojebanych ich.
Kogo? Ich ?
Tak- ich, nich, tych i tamtych.
Najpierw zawitało zrozumienie, które powiedziało wszystko w porządku, dasz radę, każdy upada potem wstaje, upadłaś teraz wstaniesz zaraz. Cisza, alkohol, sen, krótki sen który z trzech godzin stał się czterema minutami. Otwieram, oczy 11.00, zamykam i czas wstawać.
KIEDYŚ WSTAWAŁAM RANO, ŻEBY MIEĆ DUŻO CZASU DLA SIEBIE; TERAZ WSTAJĘ, MYJĘ SIĘ, UBIERAM I WYCHODZĘ, BO NIE MOGĘ PATRZEĆ W LUSTRO, A I BYĆ SAMA ZE SOBĄ
Kolejne co do mnie przyszło to obłuda, czyli ubieram maskę i wychodzę z domu. Moja maska to uśmiechnięta dziewczyna, która żartuje w pracy, wszyscy ją kochają i uwielbiają, a i ona lubi robić to co lubi, tutaj przynajmniej nie myśli, cudowne 3h,a potem przerwa w której znowu przychodzi kurwica, bo wszyscy jedzą, a Ty nie będziesz ? Więc szybkie decyzje, czy jeść i trwać w jeszcze większej żałości, czy nie jeść i to wytrzymać.
Nie wiem co przyjdzie do mnie w nocy, ale mój plan jest taki żeby wziąć tabletki i po prostu zasnąć. Wezmę dwie żeby się nie wybudzać w nocy, a i by zasnąć szybko. Bo jak nie zasnę to się upiję, jak się nie upiję to będę żarła, a potem to już nie wiem.
Chcę żeby ona już odeszła... niech sobie idzie i da mi żyć.